„Dzieci, które najbardziej potrzebują być kochane, okazują to w najmniej kochany sposób” – to twierdzenie psychologa klinicznego Russella Barkleya doczekało się wielu interpretacji i parafraz. Nie będzie jednak żadnym zaskoczeniem, jeśli powiemy, że dzieci mówią do nas poprzez czyny. Szczególnie oczywiste wydaje się to w przypadku najmłodszych dzieci, które nie mają jeszcze możliwości językowych i poznawczo-emocjonalnych, żeby wyrazić swoje myśli i uczucia. Niestety, ta wiedza nie zawsze idzie w parze z działaniem.
Wiele rodziców ma wiedzę niezbędną do zrozumienia dziecka. Jednak kiedy dziecko po raz kolejny rzuca się na podłogę w sklepie, szesnasty dzień z rzędu trzeba je przez godzinę kołysać do snu albo płacze, ponieważ dostało na śniadanie serek, o które samo wcześniej prosiło, rodzic nie wytrzymuje. Krzyczy, wychodzi z pokoju, grozi, że zostawi płaczące dziecko w sklepie. A potem ma poczucie winy, porażki; bywa, że płacze razem z dzieckiem. Odepchnęłam moje dziecko, kiedy mnie najbardziej potrzebowało. Jestem okropną matką – powtarza sobie. Lista sytuacji, w których rodzic czuje, że zawodzi, jest nieskończona, a krytyczny głos w głowie – coraz bardziej wyraźny.
Poczucie winy u rodzica może mieć dobrą stronę. Pomaga nam spojrzeć na sprawy z innej perspektywy, dostrzec błędy i je naprawić. Kiedy rodzice mają wątpliwości co do słuszności swoich działań, gdy popełniają błędy i je naprawiają – to dobrze, znaczy to, że im zależy.
Masz poczucie winy? Zastanów się, jak wyglądało twoje dzieciństwo
Jednocześnie poczucie winy ma też moc destrukcyjną. Odbiera rodzicielstwu radość i poczucie spełnienia, wywołuje gorzkie uczucie porażki. Skąd więc bierze się ten głos, który mówi nam, że jesteśmy beznadziejni, nie dość dobrzy, nie dość zaangażowani, gorsi od innych, wreszcie – dlaczego krzyczymy na nasze dzieci?
Najprościej rzecz ujmując, nasz styl rodzicielstwa jest powieleniem tego, czego sami doświadczyliśmy jako dzieci. Jeśli krzyczymy na dzieci, to zwykle dlatego, że na nas krzyczano. Jak zauważa Alfie Kohn w „Wychowaniu bez nagród i kar”, nawet jeśli mamy świadomość, że nasi rodzice postępowali błędnie, sami sięgamy po te same metody w relacji z własnymi dziećmi. A to sprawia, że mamy do siebie potem pretensje.
Wybacz sobie
Właśnie ta surowość zdaje się być tym, co utrudnia rodzicielstwo najbardziej. Co unieszczęśliwia i rodziców, i dzieci. Bo żeby rodzic mógł być wobec dzieci empatyczny, musi najpierw być empatyczny wobec siebie. Jednak niewielu z nas ma wdrukowaną zdolność empatyzowania oraz przyzwolenie na empatię.
Można się jednak tego nauczyć (i warto). Psycholog dr Lawrence Cohen ma kilka porad, jak tego dokonać. Podpowiada m.in., że w sytuacji porażki, kiedy wybuchniemy, krzykniemy czy w inny sposób stracimy opanowanie w obecności dzieci, zamiast mieć do siebie pretensje, warto spróbować okazać sobie odrobinę wyrozumiałości. Potraktować siebie z taką czułością, z jaką potraktowalibyśmy obcą osobę. Obcemu łatwiej wybaczyć niż sobie. Czas to zmienić.
Zastanów się, czyj głos słyszysz
Gdy pojawia się poczucie winy u rodzica, jest on przede wszystkim przepełniony negatywnymi emocjami: złością, rozczarowaniem, przygnębieniem. Warto sobie na nie pozwolić, jakiekolwiek by nie były, i nie wypierać ich. To tylko emocje. Nie one są zagrożeniem, ale ich wyparcie. Co więcej, zdaniem Cohena jest to moment, kiedy rodzic ma szanse konstruktywnie skupić się na sobie.
Z tego też wynika kolejny postulat – nie szukaj szybkiego rozwiązania sytuacji. Nie staraj się wszystkiego od razu naprawić. Wbrew pozorom, jest to bardzo dobry moment, żeby przyjrzeć się temu, co nas tak zdenerwowało w zachowaniu dzieci. Można być pewnym, że było to coś więcej niż rozlane mleko lub zbita szklanka.
Tego typu zachowania jedynie wyzwalają reakcję, ale powód rodzicielskiego zdenerwowania jest najpewniej inny. Być może chodzi o utratę kontroli lub lęk, że jeśli rodzic pozwoli dziecku na swobodę, ono jakoś jej nadużyje. Że nie pozna zasad, a wszyscy będą widzieli, jak bardzo źle jest wychowywane. „Wszyscy” zwykle oznacza naszych własnych rodziców. Tak naprawdę to oni są naszymi wewnętrznymi cenzorami – to głos matki lub ojca podszeptuje, że nie jesteśmy dość dobrzy, że popełniamy za dużo błędów.
Zwykle to, co najbardziej nas denerwuje w naszych dzieciach, co nas najmocniej rozczarowuje lub boli, można znaleźć w naszej własnej przeszłości. Jeśli nie pozwalamy dzieciom na doświadczanie emocji, to znaczy, że pewnie sami nie mieliśmy możliwości ich doświadczać.
Przeanalizuj swoją reakcję
Starsze dziecko uderzyło młodsze, żadnemu nic się nie stało, a rodzic wpada we wściekłość – to sytuacja, którą znamy bardzo dobrze. W takim mementach należy się zastanowić, co takiego w tej sytuacji jest nie do zaakceptowania, a następnie – o czym świadczy moja reakcja. Czy jest zgodna z wyznawanymi wartościami? Które z moich wartości narusza awantura między dziećmi? Czy patrząc na ich walkę, obawiam się konfliktu między nimi, ponieważ sama nie miałam najlepszej relacji z siostrą?
Im silniejsze emocje, tym silniejsza pokusa, żeby zareagować gwałtownie. Tymczasem Cohen podpowiada coś dokładnie odwrotnego: zatrzymaj się, poczuj, poobserwuj i pomyśl. Zacznij od siebie, by potem umieć pomóc własnym dzieciom.
Tym, czego często szczególnie brakuje współczesnym rodzicom – zaganianym, przemęczonym, skupionym na działaniu, jest właśnie empatia. Przede wszystkim do samych siebie.